RECENZJE

  01.03.2015r.


Gdybym miała określić Anetę Nowak z jej autorską grupą jednym słowem, użyłabym słowa: determinacja. Choć nie, wróć. Determinacja. Przez duże D. Z determinacją zaafirmowała pomysł – zaproponowany przez jej koleżankę Natalię Czech - napisania niniejszej książki pt. Sprawdź Go zanim się zakochasz. Ja wymyśliłam tytuł, jeden mały krok. Przez przypadek. Dla żartu. A ona? A ona zawsze wszystko weryfikuje. Sprawdza. Aż w końcu – musi mieć udowodnione.

Powieść jest odpowiedzią na pytanie: czy warto doprowadzać sprawy do końca i zawsze mieć na wszystko definicje i diagnozować znaczenia słów, gestów i wyrazu twarzy?

"Sprawdź Go zanim się zakochasz" napisana jest w listach trójki przyjaciół, którzy starają się wspierać Anastazję w jej najpierw - palącej chęci dowiedzenia się czegoś o tajemniczym i pociągającym Richardzie, później - zawieszeniu emocjonalnym i na koniec – próbie zachowania go w sercu.

Pierwszy krok - Jego dziwność.


Gdy Anastazja pierwszy raz zobaczyła Richarda obudziło się w niej uczucie z rodzaju niepokoju. Po prostu wydał jej się dziwny. Nie uderzył piorun, niebo nie spadło na ziemię. Po prostu – ona się obruszyła. Czy to może być namiętny początek historii miłosnej, czy może beznamiętny początek relacji?

Drugi krok - pobudzająca wizytówka.


Wizytówka, jaką główna bohaterka wręczyła Richardowi, jest czerwona. A czerwień to kolor miłości. Miłość może być niejednoznaczna. Miłość jest doświadczeniem – zawsze to podkreślam. Jeśli ktoś ma życzenie przekształcić miłość w regularny związek – proszę bardzo. Ale będzie to znacznie bardziej przewidywalne, niż przedstawiona na kartach tej książki wzajemna fascynacja.


Trzeci krok - przemożna chęć zobaczenia Jej z mężczyzną u boku.


Anastazja na początkowych kartach książki zdobywa się na psikusa. Zamieszcza na FB informację, że jest w związku. Jej znajomi reagują żywo. Ktoś nawet zaznacza, że chciałby zobaczyć Anastazję z jakimś mężczyzną u boku. W jednym z listów od Konrada możemy przeczytać: Znam Cię za dobrze i nie jestem pewien, czy taka osoba znalazłaby przy Tobie swoje miejsce. Chyba musiałaby się przykuć kajdankami, aby nadążyć.

Jestem ciekaw, jak sytuacja się rozwija  - Konrad.


Zauroczenie nie jest lokiem, by je rozwijać. Mężczyzna nie jest celem. Sposób, w jaki z Tobą rozmawia nie jest powodem, by bliżej przyjrzeć się sprawie. To nie jest sprawa do załatwienia. Jeśli traktuje się relacje, jak zbieranie informacji, nie ma prawa z tego wyjść coś dobrego. To nie misja obserwacyjna. To nie materiał dowodowy, którym będą żyli Twoi znajomi. A mimo to, tak została potraktowana ta historia – wyzwaniowo. Czy wyniknęło z tego coś dobrego?


W grę weszły uczucia, czy to była gra w uczucia?

W pewnym momencie Richard zdradza swoje zamiary. Zdradza je, by za moment odwrócić je diametralnie. Zmieszanie? Dezorientacja? Obezwładnienie? Które z uczuć tak naprawdę budzi w nim Anastazja?    Z drugiej strony nie jest wcale łatwiej. Bohaterka chciałaby "lubić go tylko służbowo", jak zaznacza w jednej z wiadomości do niego... Jednak..., gdy wraca do siebie zmoczona przez deszcz i wypija gorącą herbatę, czuje się jakby roztopiona i pozwala sobie na kilka nieodwracalnych słów do mężczyzny.


Ostatnie karty książki wzbudziły we mnie pytanie: naprawdę się nie zakochała, czy to tylko obrona? Jeśli przyznała się do tego, że on pozostanie w jej sercu, cóż to było, jeśli nie zakochanie? Przypływ ciepłych uczuć w połączeniu z ciekawością nie do opanowania? A wystarczyło podejść, położyć prawą dłoń na jego ramieniu i poprosić: Możesz mi to wyjaśnić? Czasami rzeczy po prostu się dzieją, wiem, ale ta sytuacja po prostu wymagała kilku sprostowań. Może nawet kilku piw. Większej ilości prostoty. Odpuszczenia sobie nadinterpretacji.

Dobrze, że nie mieliśmy świadków. Tylko samych siebie – Anastazja.


A jednak coś "zadziało się" między Anastazją a Richardem.

Jego oczy wyrażały, że jednocześnie się przestraszył i zapragnął Jej.

Myślę, że sprawę załatwiłaby (skoro ton książki nie jest czasami wolny od formalego wydźwięku) jedna butelka czerwonego wina. Niestety, Anastazja ma pewną upierdliwą i uroczą zasadę. Zdradza ją mniej więcej w połowie książki.


Już nie przeczuwam niebezpieczeństwa - Anastazja.


W tego rodzaju relacjach skaczesz z góry i budujesz skrzydła po drodze. Nie ma odpowiedzi, nie ma zabezpieczeń, nie ma odpowiednich słów. Całkiem możliwe, że nie ma też miłości, a wzajemne zauroczenie. - Nie ma sprawy. - Można by rzec, zupełnie jak przy okazji tego, że ktoś komuś kupił mleko w spożywczaku.


Ostatnie pytanie – na czym zatem polegało sprawdzanie?


Czy sprawdzanie polegało na przyjmowaniu roli kogoś z dystansem? Oszukiwanie siebie, że to tylko marginalna przygoda? A może na prowokowaniu sytuacji, na które się nie miało ochoty, by tylko przekonać się, jaki miał być rezultat?

To historia o zawiłościach. Historia o niesprecyzowanych uczuciach. Ballada o tym, co mogłoby się wydarzyć i w co przerodzić. Monografia doświadczeń, które lepiej brzmią przemilczane. I zdecydowanie lepiej wyglądają... zapisane ; ) Wraz ze wszystkimi domysłami, słowami, które się wymknęły bohaterom i... refleksjami na koniec, które chyba najlepiej podsumowały tę nietuzinkową przygodę Anastazji.

Momentami miałam wrażenie, że ten oryginalny pomysł rozbił się jednak o wykonanie. Fabuła – wciągająca. Niemniej jednak, jako wierna entuzjastka skomplikowanych historii damsko-męskich mam wrażenie, że pisana od początku do końca w formie pamiętnika, dostarczyłaby więcej emocji czytelnikom.

Dla równowagi temu niepochlebnemu głosowi, jaki się przed chwilą ze mnie wydarł zaznaczę, że na specjalną uwagę zasługuje język, który w dość obrazowy sposób ilustruje zawiłość uczuć.

Obok ciekawego tematycznie wątku głównego, na uwagę zasługują także wiernie oddane postaci przyjaciół Anastazji.


Wszystkich entuzjastów niebanalnych historii damsko-męskich oraz tych, którzy chcą poznać wstydliwy/godny podziwu sekret autorki zapraszam 8 marca na premierę książki!


Justyna Poluta